niedziela, 23 lutego 2014

rozdział 1.

Wilgoć pomieszczenia dawała swe znaki. Z kamiennego sufitu powoli kapały krople wody, a na ścianach pojawiał się grzyb. Krucha, zmarznięta postać płakała w kącie. Wiedziała, że za chwile ON tu przyjdzie i wszystko zacznie się od początku...

*Retrospekcja tydzień wcześniej*
Lekki, letni wietrzyk delikatnie muskał policzki Label. Było późno, gdy dziewczyna wracała z pracy w kasynie na Las Vegas Strip. Chciała już być w domu z Matt'em. Pragnęła zobaczyć jego pełne usta, które zdawały się być jego atutem oraz bladą jak ściana cerę idealnie komponowaną z błękitem jego nieziemskich oczu. Po kilku minutach myślenia o ukochanym niespodziewanie jakby wryła się w ziemie. Dreszcz strachu przeszył jej delikatną jak bawełna skórę, a niespokojny oddech wszystko dopełniał. Chciała ruszyć - nie mogła. Nagle poczuła jak męskie ręce dotykają jej bark, a ciepło letniego wiatru przyćmił parzący oddech mężczyzny.
-Label?
Nie odpowiedziała nic. Strach zaszył jej usta.
-Wreszcie cię odnalazłem...
*Koniec retrospekcji*
Podszedł do niej, jakby się martwił. Lecz to tylko maska, maska której używał, aby na kilka sekund uzyskać zaufanie dziewczyny.
-Nie smuć się Label...Smutek jest jak powolne umieranie...
Delikatnie dotkną fioletowego od siniaka policzku. Dziewczyna z niepewnością podniosła głowę. Zielone jak trawa we wiosnę oczy, spotkały się z czekoladową tonią wzroku Label. Czarujące, a zarazem tajemnicze spojrzenie chłopaka podniosło ją na duchu. Głupia nie wiedziała co ją czeka...

*Retrospekcja tydzień wcześniej, godzinę później*
Rzucił jak śmieciem wycieńczoną osóbkę w drugi kąt "sali tortur". Label dokładnie nie wiedziała kto sprawia jej ból. Oprawcy nie było widać. Rozpaczliwie rozglądała się na boki wciąż kogoś szukając. Nagle w całym pomieszczeniu rozległ się przeraźliwy, ochrypły głos.
-Witaj Label...Nie, to nie jest sen, to jest prawdziwe życie...Widzisz, bo życie jest jak dobra książka. Pierwsze rozdziały są nudne, następne coraz ciekawsze, lecz dobre, słodkie i miłe, ale co to za książka bez momentu bólu, smutku, cierpienia? Właśnie w twoim istnieniu nadszedł ten rozdział...
Ni stąd ni zowąd w sali zarysowała się szara chmura, jakby mgła z której powoli wyłaniała się postać mężczyzny.
-Jestem Erin, twój największy koszmar...
Dziewczyna poczuła mocny ból w głowie i zemdlała.
*Koniec retrospekcji*
Kolejne katusze - kolejna rana. Tym razem na ciele dziewczyny zostały drobne siniaki, lecz uraz który pozostanie w głowie Label nigdy się nie zagoi. Rana, którą zrobił jej Erin pozostanie na zawsze. Fizycznie dziewczyna nie umarła, umarła jej dusza, umarła w niej nadzieja.
Młody człowiek krzątał się po elegancko udekorowanym pokoju co chwile przeczesując palcami włosy. Łaknięcie zemsty nie dawało mu spokoju, pragną śmierci pewnego zawsze uśmiechniętego blondyna, lecz nie to w tym momencie zawładnęło jego umysłem. Fakt, że w jego rezydencji znajduje się człowiek, którego myśli nie potrafi odczytać. Dokładnie dziewczyna - mała, bezsilna istota ludzka. Erin zabił już wiele ludzi, ale Label różni się od innych.
-Zapewne dlatego Matt był nią zauroczony...On, który jest taki sam jak ja, lecz ciągle inny, kocha człowieka... Niedorzeczne...

*Retrospekcja 2 tygodnie temu*
-Kto jest dla niego najważniejszy?
-Ona...
-Człowiek?!
-Dokładnie.
*Koniec retrospekcji*
Dzwonek do drzwi. Erin nerwowo wstał i ruszył w stronę wejścia do jego mieszkania. Chłopak nie zdziwił się na widok przyjaciela stojącego w przestronnym hall'u.
-Znaleźliście go?
-Nie wiemy gdzie się znajduje. To nie jest takie proste.
-Rozumiem George, lecz nie mogę długo czekać...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz